Jacek Jakubowski
W „Szoku przyszłości” Alvin Toffler już 30 lat temu pisał, że większość ludzi potrzebuje pomocy, by się adaptować do coraz szybciej przeobrażającego się świata. Przepowiadał, że jeżeli nie zostanie stworzony specjalny system wsparcia, coraz więcej będzie osób zdezorientowanych, sfrustrowanych, bezradnych, podejmujących pod wpływem stresu przyszłości nieracjonalne decyzje życiowe, inwestycyjne i… polityczne. Musimy znaleźć odpowiedz na pytanie : jak przetrwać w naszym „nowym, wspaniałym świecie”, w którym codziennym doświadczeniem staje się nieustanna, wszechogarniająca, coraz bardziej rozpędzona zmiana.
W jednoczącej się Europie, w światowej globalnej wiosce coraz więcej uwagi poświęca się budowaniu małego, „ludzkiego” środowiska. Miejsca, w którym moglibyśmy utworzyć, a czasami odzyskać poczucie zakorzenienia, życia we wspólnocie. W dużych firmach w ramach pracy nad kulturą organizacji podstawowym zdaniem staje się budowanie zespołów. W projektach społecznych działa się na rzecz społeczności lokalnej. Kościoły pracują na rzecz odbudowy więzi rodzinnych. W edukacji podstawowym celem staje się budowanie środowiska edukacyjnego (dydaktyczno–wychowawczego).
Jednocześnie elastyczność, zdolność do zmiany miejsca pracy stają się warunkami rozwoju i sukcesu. Mobilność, przenosiny do innego miasta (państwa) stają się normą, niekiedy jedyną szansą przetrwania. Już w szkole młodzież ma być przygotowywana do wielokrotnej zmiany rodzaju pracy, a co często za tym idzie tożsamości zawodowej. Jak budować wspólnotę, w której ciągła rotacja ludzi jest normą?
Na tę i tak trudną rzeczywistość nakłada się jeszcze jedno zjawisko. W wyniku ciągłej zmiany (nowych możliwości technologicznych, obyczajowych, dostępu do informacji, przenikania kultur itp.) narasta coraz większa przepaść między pokoleniami. Dzieci żyją w innej epoce, niż ich rodzice. Wiele sprawdzonych sposobów działania, procedur, rytmów życia dla młodych mogą być nieefektywne, wręcz szkodliwe. A w dodatku muszą się one przystosować do życia w świecie, w którym od ich własnych dzieci dzielić ich może kilka epok.
Wróćmy do pytania – jak przetrwać? Zadajmy pomocnicze – co ma przetrwać? Czy konkretny styl życia, rytuały, obyczaje, sposoby rozwiązywania problemów? Czy może coś, czego to wszystko jest przejawem?
To coś, to nasz ludzki sposób istnienia na tej ziemi. To odwieczne wartości – miłość, wolność, prawda, dobro, piękno manifestujące się w każdej religii, kulturze, cywilizacji. Jak zachować je w świecie rozkręcającej się zmiany.
Do tej pory w naturalny sposób to starsze pokolenie uczyło jak żyć. Teraz między młodymi a dorosłymi budować trzeba dialog, wzajemne uczenie się od siebie, zaufanie.
Są w Polsce i na świecie takie projekty, organizacje, instytucje, w których dorośli i młodzi budują głębokie, osobowe relacje międzyludzkie. I robią to działając na rzecz innych, zarabiając pieniądze, używając nowoczesnych narzędzi. Tworzą przyjazne środowisko, ale są też sprawne zadaniowo. Są innowacyjne, ale szanują swoje korzenie i tradycje. Nie są oczywiście idealnymi utopiami – popełniają błędy, przechodzą kryzysy. Są jednak wyraźnie krainami sensu – warto się od nich uczyć.
Trzeba tworzyć dla nich forum wymiany doświadczeń, sieci wzajemnego wsparcia i uczenia się od siebie. Na zlotach, konferencjach, warsztatach odpowiadać trzeba na pytanie, jak to się dzieje, że w niektórych miejscach tak dobrze się dzieje. Młodym chce się działać, lubią swoich dorosłych, a ci ich szanują i uczą się od nich nadchodzącego świata. Nie nauczają, ale tworzą im przestrzeń, którą młodzi autorsko zagospodarowywują. Są żywym świadectwem zaprzeczającym hiobowym wieściom o końcu świata wartości, tworząc pociągającą i głęboką wizję przyszłości. W tym właśnie widać największą szansę na przetrwanie w tym naszym „nowym, wspaniałym świecie zmiany”.